Wietnamsko - laotańska pętla. dzień 6 Nha Trang

Obudziliśmy się w zalanym deszczu Nha Trang, ale już po 15 minutach w najlepsze zaświeciło słońce.  Plan był niezbyt wyszukany - zwiedzanie, a później plażowanie.

Najpierw zobaczyliśmy katolicką katedrę, spuściznę po Francuzach, usytuowaną na skale blisko centrum.








Oczywiście znaleźliśmy tam obraz 117 męczenników wietnamskich, których wspomnienie obchodzimy nawet w Polsce, gdzieś w listopadzie. To chyba najbardziej rozpoznawalni wietnamscy święci w Kościele katolickim.


Po katedrze poszliśmy do pagody Long Son.








To pagoda buddyzmu mahajana. W pagodzie znajdują się trzy posągi Buddy: indyjskiego, chińskiego i wietnamskiego.




W ogrodach pagody jest największy w Wietnamie i Chinach leżący Budda, mający 18 m.



Na szczycie wzgórza natomiast jest wielki Budda siedzący na kwiecie lotosu. Budda jest umiejscowiony jakby na podeście, a dookoła niego są wizerunki 7 mnichów, którzy w roku 1963, w proteście przeciwko antybuddyjskiej polityce katolickiego prezydenta Wietnamu Południowego oraz interwencji amerykańskiej, dokonali publicznego samospalenia. Zdjęcia z tego aktu obiegły i wstrząsnęły światem.


Ważną sprawą jest, by w pagodzie nie dać się naciągnąć osobom sprzedającym pocztówki. Opowiadają oni nieproszeni o różnych ciekawych kwestiach, a na koniec opowiadają historyjkę, że pieniądze z kartek idą dla mnichów na utrzymanie klasztoru i szkolenie mnichów. Jest to oczywiście nieprawda, więc warto mieć się na baczności i nie dać wciągnąć w rozmowę.

Po pagodach przyszedł czas na wieżę Czamów. Czamowie to hinduski lud, który zbudował potężne imperium na terenach dzisiejszej Kambodży i południowego Wietnamu. Sam obiekt w Nha Trang jest dobrze zachowany i pokazuje wieże - świątynie wraz z wizerunkami Shiwy i Ganeshy.





















Od Czamów wygłodniali wróciliśmy do hotelu zjeść i resztę dnia spędziliśmy na plażowaniu. Według nas plaże Nha Trang wcale nie ustępują tym w Mui Ne, a jedynie Rosjanie rozkładają się na większej powierzchni :-)  co prawda nadal mają kompleks nieskolonializowania świata i chcą mówić w swoim języku w każdym jego regionie, ale cóż - można im to wybaczyć. Plaże w Nha Trang swoja długoscia, szerokością i wysokością fal zdecydowanie przewyższają rosyjski kurort Mui Ne.









Nie wiemy czy słusznie, ale przyszła nas ostrzec kobieta sprzedającą banany na plaży. Podobno nieraz ktoś odwraca uwagę odpoczywających na plaży jakimś show, a ktoś inny chodzi i wykorzystuje chwile nieuwagi odpoczywających na plaży, kradnąc leżące na kocach czy ręcznikach cenne przedmioty. Warto uważać.

Warto też zwrócić uwagę na torebki i przedmioty noszone w rękach - byliśmy świadkami sytuacji, gdy szły trzy białe dziewczyny- nadjechał motor, motocyklista wydarł jednej z nich torebkę i tyle go wiedziano. Warto wiec uważać...

Komentarze

marinia pisze…
Bardzo lubię do Was zaglądac. Jedynie ubolewam, że wrzucacie takie małe fotki. Pozdrawiam :)
Włóczykije pisze…
Milo nam bardzo :-) niestety nie opanowalismy jeszcze wyrzucania dużych zdjęć z tableta, ale każde zdjęcie można otworzyć w nowym oknie w rzeczywistym rozmiarze.
Anonimowy pisze…
Bo do Mui Ne nie jezdzi sie do kurortu na plaze tylko na okoliczne atrakcje (czerwony kanion, wydmy z ktorych mozna zjezdzac). Dziwne ze nie przeczytaliscie tego w zadnym przewodniku. Szkoda takiej genialnej atrakcji. Na bezludne plaze jedzie sie np na Con Dao lub Phu Quoc (plaze w Nha Trang sie nie umywaja).

Popularne posty