Wietnamsko - laotańska pętla. Dzień 2 Vung Tau
Rano dwóch gości na motorach przyjechało po nas pod dom Ngoc. Z racji, że pierwszy raz jechaliśmy motorem, było to ciekawe przeżycie. Żałowałam bardzo, że na kaskach nie mamy przypiętych kamer monitorujących trasę. Jedyne, co nam się nasuwało na myśl, kiedy mknęliśmy przez dobrze rozbudzony już Sajgon to: "good morning Sajgon!" Gdyby ktoś zapytał o najlepsze do tej pory przeżycie, to byłyby to te śląskie chwile :-) Panowie na motorach dowieźli nas do biura i miejsca sprzedaży biletów firmy Manilinh. Zapłaciliśmy za bilety po 85 000 vnd, a bus zawiózł nas na dworzec, na którym przesiedliśmy się na autobus, który zawiózł nas już prosto do Vung Tau.
Po 3 godzinach dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy od szukania noclegu. Skręcając w którąś boczną uliczkę dotarliśmy do hotelu Minh Chau i tam pozostaliśmy. Cena za 2 noce to 500 000 vnd za pokój dwuosobowy.
W jednej z nich spotkaliśmy mnicha, który mówił po angielsku. Był na tyle miły, by oprowadzić nas po pagodzie i opowiedzieć o wiszących w niej malunkach oraz poszczególnych Powązkach i ołtarzach. Przy wiedzy buddystycznej Krzyska to zwiedzanie było naprawdę ciekawe..
Kolejny problem pojawił się już chwilkę później, kiedy pani podała zamówione przez nas danie, bo nie mieliśmy bladego pojęcia, jak to zjeść. Na szczęście pani zauważyła, że czekając na danie bacznie obserwujemy, jak zjada je mężczyzna obok i podając zrobiła demonstrację, jak jedzenie przygotować i zjeść.
Dla porównania naszych, tzn. importowanych w Polsce owoców. kupiliśmy mango, pitaja i liczi - zdecydowanie inna bajka :-)
Wieczór spędziliśmy na plaży, degustując tutejsze BIA, czyli piwko, i przyglądając się wieczornemu życiu.
W Wietnamie można zauważyć duże pozostałości kultury konfucjańskiej - zauważalne podporządkowanie wobec ojczyzny, pana, męża i ojca.
W dwa dni nieraz widzieliśmy, jak jakieś dziecko dostało bambusem po tyłku w ramach domagania się posłuszeństwa, a i poddanie wobec męża też mieliśmy okazję przetestować.
I na takich rozmowach upłynął nam wieczór.
Chyba też jeszcze nie przystosowaliśmy się w pełni, bo padliśmy jak zabici już kolo 20...
Komentarze
chyba wyślę Wam jakiś wiatraczek dla ochłody ;)
pozdrawiam grzechu
My webpage ... vakantiehuisje frankrijk huren
Here is my website: germany
helped me. Cheers!
My blog post :: vakantiehuisje frankrijk huren
however I know I am getting experience every day by reading
such fastidious articles.
Have a look at my blog post - vakantiehuisje huren ()
I really like your way of writing a blog.
I bookmarked it to my bookmark webpage list and will be
checking back in the near future. Take a look at my web site too and tell me
your opinion.
My web-site - vakantiehuisje frankrijk
The place else may I am getting that type of info written in such an ideal manner?
I've a challenge that I am just now running on, and I've been at the look out for such information.
Also visit my web-site :: vakantiehuis frankrijk ()