Wietnamsko - laotańska pętla. Dzień 7 Real Wietnam
Ten dzień przeznaczyliśmy na poszwendanie się.
Z dala od centrum znaleźliśmy pagodę. Więc do niej poszliśmy.
Chcieliśmy tak naprawdę dotrzeć do Ocean Museum, ale po drodze zatrzymała nas pogawędka na kawie,
a później weszliśmy w jakieś tereny przemysłowe i chyba po prostu się zgubiliśmy. Ale za to sporo się poszwendaliśmy. Idąc wzdłuż głównej drogi można było dobrze zaobserwować codzienne życie i pracę ludzi. Szczególnie w porze poobiedniej :-) :-)
Spędziliśmy też sporo czasu szukając materiałów na temat gór Annamskich, w które chcieliśmy się wybrać. Niestety się to nie udało i na ten moment pozostają opcjonalne.
Przeżyliśmy też co swoje na dworcu kolejowym. Nasz pociąg miał odjechać o 22.12. O tej porze jeszcze żadnego nie było. Kiedy jakiś przyjechał pani powiedziała, że to nie nasz, więc czekaliśmy na ten właściwy. Kiedy rzekomo właściwy pociąg przyjechał, okazało się, że wcale właściwy nie jest. Na szczęście ten poprzedni, spóźniony już dobre pół godziny nadal stał na drugim peronie. Pędem więc wpadliśmy do niego, a on po krótkiej chwili ruszył. To się nazywa Opatrzność, która panuje nawet nad wietnamskim bałaganem. Tak można podróżować...
Z dala od centrum znaleźliśmy pagodę. Więc do niej poszliśmy.
Chcieliśmy tak naprawdę dotrzeć do Ocean Museum, ale po drodze zatrzymała nas pogawędka na kawie,
a później weszliśmy w jakieś tereny przemysłowe i chyba po prostu się zgubiliśmy. Ale za to sporo się poszwendaliśmy. Idąc wzdłuż głównej drogi można było dobrze zaobserwować codzienne życie i pracę ludzi. Szczególnie w porze poobiedniej :-) :-)
Spędziliśmy też sporo czasu szukając materiałów na temat gór Annamskich, w które chcieliśmy się wybrać. Niestety się to nie udało i na ten moment pozostają opcjonalne.
Przeżyliśmy też co swoje na dworcu kolejowym. Nasz pociąg miał odjechać o 22.12. O tej porze jeszcze żadnego nie było. Kiedy jakiś przyjechał pani powiedziała, że to nie nasz, więc czekaliśmy na ten właściwy. Kiedy rzekomo właściwy pociąg przyjechał, okazało się, że wcale właściwy nie jest. Na szczęście ten poprzedni, spóźniony już dobre pół godziny nadal stał na drugim peronie. Pędem więc wpadliśmy do niego, a on po krótkiej chwili ruszył. To się nazywa Opatrzność, która panuje nawet nad wietnamskim bałaganem. Tak można podróżować...
Komentarze