Wietnamsko - laotańska pętla. Dzień 8 Hoi An
11 godzin w pociągu dało się we znaki. Nogi spuchły tak, że był problem z ubraniem sandałów. Ale przebyliśmy dobry kawał drogi nie tracąc dnia.
Na dworcu kolejowym w Danang czekali już panowie z busów, którzy chętnie, za jedyne 4$, zawożą do Hoi An. I jest to dobra i wygodna cena, bo dworzec autobusowy jest oddalony od kolejowego dobre 5,5 km - na piechotę z plecakiem to sporo, wiec trzeba by zapłacić za taxi plus bilet na autobus i wychodzi właściwie tyle samo, co bus prosto z dworca, tylko bez fatygi, więc chyba warto.
W Hoi An zamieszkaliśmy w hoteliku w cenie niezbyt wygórowanej, bo 11$ za pokój.
Najpierw uciszyliśmy burczące żołądki, by później móc przez chwilę odespać nocne wojaże w pociągu.
Po drzemce przyszedł czas na kawę i rozejrzenie się po mieście.
Sam klimat miasta bardzo nam się spodobał. Widać tu dobrze przyłożoną rękę francuskich kolonizatorów.
Oprócz zabytków, o których czas jeszcze będzie napisać, miasto to jedna wielka pracownia krawiecka. Większość sklepów jest tu z materiałami- w dużej mierze z wietnamskim jedwabiem. Oferują one szycie na miarę właściwie wszystkiego. My także postanowiliśmy skorzystać z ich usług i i uszyć sobie co nieco w orientalnych stylach :-) już jutro można będzie ubrania odebrać i zobaczyć efekt :-)
Komentarze