Wietnamsko - laotańska pętla. Dzień 5 Plaże Mui Ne
I udało się. Mimo iż zapowiadali opady deszczu, ranek był słoneczny, a plaże mocno wyludnione. Była więc okazja, by zrobić kilka zdjęć i zażyć kąpieli w Morzu Południowo-Chińskim. Gdzie ja pomyślałabym kilka lat wstecz, Ze kiedyś takie marzenia o podróżowaniu po świecie się spełnią...
Wracając z plaży, z racji tego, że odeszliśmy naprawdę daleko od centrum, udało nam się znaleźć jedzonko przy drodze, a nie w restauracjach "dla białych". Mieliśmy okazję spróbować zupy Pho w nieco innym wydaniu - nieco słodszym i ostrym, ale też smacznym.
Z racji za rezerwowanego autobusu do Nha Trang trzeba było wziąć po morski prysznic, spakować się i wykwaterować.
Niestety, jeszcze nie przyzwyczailiśmy się do azjatyckiego poczucia czasu i trochę się wkurzyliśmy, bo autobus miał być 12.30, a był 13.30, więc trochę się wyczekaliśmy w niepewności, ale najważniejsze, że przyjechali.
Do Nha Trang dotarliśmy koło 19. Magiczne słowo Khach pozwoliło nam znaleźć hotelik, w którym co prawda nie mówi się po angielsku i nie ma za bardzo obcokrajowców, ale za to są tanie noclegi, bo już za 150 000vnd za pokój.
Od razu po rozgoszczeniu się w pokoju wybraliśmy się po bilety do Hoi An. Okazało się jednak, że pociągiem można dojechać do Danang, a z niego trzeba podjechać do Hoi An. Mimo to zdecydowaliśmy się na nocny pociąg odjeżdżający o 22.12, za 345 000vnd.
Wieczór spędziliśmy zwiedzając tutejszy supermarket :-) a później degustując słodycze i piwne przekąski:-)
Do supermarketu zapewne jeszcze wrócimy i wtedy może o nim coś więcej :-)
Z racji za rezerwowanego autobusu do Nha Trang trzeba było wziąć po morski prysznic, spakować się i wykwaterować.
Niestety, jeszcze nie przyzwyczailiśmy się do azjatyckiego poczucia czasu i trochę się wkurzyliśmy, bo autobus miał być 12.30, a był 13.30, więc trochę się wyczekaliśmy w niepewności, ale najważniejsze, że przyjechali.
Do Nha Trang dotarliśmy koło 19. Magiczne słowo Khach pozwoliło nam znaleźć hotelik, w którym co prawda nie mówi się po angielsku i nie ma za bardzo obcokrajowców, ale za to są tanie noclegi, bo już za 150 000vnd za pokój.
Od razu po rozgoszczeniu się w pokoju wybraliśmy się po bilety do Hoi An. Okazało się jednak, że pociągiem można dojechać do Danang, a z niego trzeba podjechać do Hoi An. Mimo to zdecydowaliśmy się na nocny pociąg odjeżdżający o 22.12, za 345 000vnd.
Wieczór spędziliśmy zwiedzając tutejszy supermarket :-) a później degustując słodycze i piwne przekąski:-)
Do supermarketu zapewne jeszcze wrócimy i wtedy może o nim coś więcej :-)
Komentarze