Tłusty czwartek?
Ruszyliśmy wczoraj wczesnym popołudniem na poszukiwania pączków. Po filmiku, który mignął mi na fb z kilometrową kolejką po pączki przy Górczewskiej w Warszawie pomyślałam z nadzieją, że może tu w Czechach nie ma aż takiego szału na pączki. I nie myliłam się. Okazuje się, że nie tylko nie ma szału, ale nie ma też pączków. Zaglądaliśmy do naprawdę wielu cukierni i piekarni, ale pączków nikt tam nigdy nie widział. Wychodzi na to, że pączkowe szaleństwo jest typowo polskim objawem braku rozsądku w obżeraniu się.
W ramach podtrzymania tradycji wybraliśmy się za to na Trdelník - typowy smakołyk dla Czech i Słowacji ( walcowane ciasto, owijane wokół kija, a następnie grillowane i posypanego cukrem wymieszanym z orzechami oraz z cynamonem). Niestety nasze tredelniki nie doczekały do zdjęcia, ale za to na mapie dodaję miejsce, gdzie można je po prostu skosztować zamiast oglądać na zdjęciu. Oczywiście miejsc na Starym i Nowym Mieście oraz Malej Stranie jest mnóstwo, gdzie można je spróbować, ale poza nimi już nie jest to takie proste.
Chciałabym też zarekomendować coś dla smakoszy kuchni wietnamskiej, ale najpierw słów kilka o mniejszości (?) wietnamskiej w Pradze.
Spacerując po Pradze właściwie ciężko mieć wrażenie, że są oni tu mniejszością. W Polsce spotkać ich możemy zazwyczaj na bazarach sprzedających ubrania oraz w barach z kuchnią chińską tudzież czasem wietnamską. Oczywiście część z nich, studiuje, pracuje w korporacjach a niektórzy nawet kandydują do samorządu. Mówimy jednak o większości. W Pradze natomiast każdy warzywniak czy spożywczak jest prowadzony przez Wietnamczyka. Są oni też dużo bardziej widoczni w sektorze usług: dużo więcej jest tu barów pod nazwą chińskie bistro, salonów kosmetycznych i fryzjerskich oraz salonów z masażem, które w dużej mierze są prowadzone przez Wietnamczyków, co u nas w Polsce (Warszawie) jest jednak mało spotykane. Mniejszość jest na tyle duża, iż założono nawet w Pradze oddział ich wietnamskiego banku...
Ale wracając do kwestii kuchni. Każdy smakosz kuchni wietnamskiej wie, że to nie to samo co znany w Polsce chińczyk czy tutejsze "chińskie bistro". W Warszawie jest kilka miejsc gdzie można zjeść naprawdę smaczną, autentyczną kuchnię wietnamską, jednak przeważają chińczyki z mottem "dużo i tanio", które z tąże kuchnią nie mają nic wspólnego. W Pradze, mam takie wraże, większa jest świadomość, albo po prostu rozróżnienie lokali serwujących poszczególne kuchnie. Odwiedziliśmy już jak wspominałam Family Pho, prowadzone przez wietnamską rodzinę. Wczoraj natomiast odwiedziliśmy Pho Vietnam Tuan&Lan. Domyślać się nie trzeba, iż prowadzą ja Wietnamczycy.
Co prawda wpadliśmy na szybko do Bistro na Slavikovej, ale złapaliśmy "na ząb" pyszności. Nawet Franeczek był zachwycony Vietnamskim zavitkiem ;) Minusem tego bistro jest niewątpliwie brak krzeseł - są tylko wysokie barowe blaty dookoła lokalu, przy których można się zatrzymać. Ale naprzeciwko lokalu są planty z ławeczkami, na których można spokojnie usiąść i zjeść na świeżym powietrzu. Myślę, że będzie jeszcze nie jedna okazja, by przetestować pozostałe pozycje menu :)
W ramach podtrzymania tradycji wybraliśmy się za to na Trdelník - typowy smakołyk dla Czech i Słowacji ( walcowane ciasto, owijane wokół kija, a następnie grillowane i posypanego cukrem wymieszanym z orzechami oraz z cynamonem). Niestety nasze tredelniki nie doczekały do zdjęcia, ale za to na mapie dodaję miejsce, gdzie można je po prostu skosztować zamiast oglądać na zdjęciu. Oczywiście miejsc na Starym i Nowym Mieście oraz Malej Stranie jest mnóstwo, gdzie można je spróbować, ale poza nimi już nie jest to takie proste.
Chciałabym też zarekomendować coś dla smakoszy kuchni wietnamskiej, ale najpierw słów kilka o mniejszości (?) wietnamskiej w Pradze.
Spacerując po Pradze właściwie ciężko mieć wrażenie, że są oni tu mniejszością. W Polsce spotkać ich możemy zazwyczaj na bazarach sprzedających ubrania oraz w barach z kuchnią chińską tudzież czasem wietnamską. Oczywiście część z nich, studiuje, pracuje w korporacjach a niektórzy nawet kandydują do samorządu. Mówimy jednak o większości. W Pradze natomiast każdy warzywniak czy spożywczak jest prowadzony przez Wietnamczyka. Są oni też dużo bardziej widoczni w sektorze usług: dużo więcej jest tu barów pod nazwą chińskie bistro, salonów kosmetycznych i fryzjerskich oraz salonów z masażem, które w dużej mierze są prowadzone przez Wietnamczyków, co u nas w Polsce (Warszawie) jest jednak mało spotykane. Mniejszość jest na tyle duża, iż założono nawet w Pradze oddział ich wietnamskiego banku...
Ale wracając do kwestii kuchni. Każdy smakosz kuchni wietnamskiej wie, że to nie to samo co znany w Polsce chińczyk czy tutejsze "chińskie bistro". W Warszawie jest kilka miejsc gdzie można zjeść naprawdę smaczną, autentyczną kuchnię wietnamską, jednak przeważają chińczyki z mottem "dużo i tanio", które z tąże kuchnią nie mają nic wspólnego. W Pradze, mam takie wraże, większa jest świadomość, albo po prostu rozróżnienie lokali serwujących poszczególne kuchnie. Odwiedziliśmy już jak wspominałam Family Pho, prowadzone przez wietnamską rodzinę. Wczoraj natomiast odwiedziliśmy Pho Vietnam Tuan&Lan. Domyślać się nie trzeba, iż prowadzą ja Wietnamczycy.
Co prawda wpadliśmy na szybko do Bistro na Slavikovej, ale złapaliśmy "na ząb" pyszności. Nawet Franeczek był zachwycony Vietnamskim zavitkiem ;) Minusem tego bistro jest niewątpliwie brak krzeseł - są tylko wysokie barowe blaty dookoła lokalu, przy których można się zatrzymać. Ale naprzeciwko lokalu są planty z ławeczkami, na których można spokojnie usiąść i zjeść na świeżym powietrzu. Myślę, że będzie jeszcze nie jedna okazja, by przetestować pozostałe pozycje menu :)
Komentarze