Norweski dziennik namiotowy. Dzień 21
Noc rzeczywiście była ciepła, spokojna i co było dla nas nowością wygodna, bo jednak w lesie było mocno nierówno i i dawało to spory dyskomfort podczas snu. Co ważne też obudziliśmy się w pełni sił i zdrowia. Zebraliśmy się więc w miarę szybko dalej.
Tego dnia mieliśmy wyjątkowe szczęście. Prawie od razu zabrał nas Szwed jadący, również turystycznie, na Trollstigen, czyli drogę trolli. W związku z tym że jechał również turystycznie, przystawał przy ciekawszych i piękniejszych widokach by zrobić zdjęcia, co i nam bardzo odpowiadało. Na górnej stacji dał nam nawet 30min na to by spokojnie pójść na punkt widokowy i porobić zdjęcia.
Droga Trolli rzeczywiście jest piękna, niesamowite jak Norwegowie potrafią wykorzystać naturę i połączyć ją z niezbędną nowoczesnością.
Szwed jechał dalej więc zabraliśmy się z nim do Stryn. Po drodze trzeba było przeprawić się promem 48Nok. W Stryn zrobiliśmy zakupy- fishboller 8,5Nok, chleb 5,5Nok i udaliśmy się szukać noclegu.
Oczywiście lalo jak z cebra. Przemakając do suchej nitki szliśmy wzdłuż głównej drogi E6 w poszukiwania skrawku ziemii dla naszego namiotu. I tak znaleźliśmy kilka metrów od drogi a duży krok od skalistego brzegu fjordu w jakiś krzakach miejsce na nasz nocleg. Niezbyt to było ciche, malownicze i wygodne miejsc, ale jak to mówią- "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"...
Nasze fishboller'y okazały się mocno kiepskie. Udało się nam je jakoś skończyć ale wiedzieliśmy czego już nie kupować.
Tego dnia mieliśmy wyjątkowe szczęście. Prawie od razu zabrał nas Szwed jadący, również turystycznie, na Trollstigen, czyli drogę trolli. W związku z tym że jechał również turystycznie, przystawał przy ciekawszych i piękniejszych widokach by zrobić zdjęcia, co i nam bardzo odpowiadało. Na górnej stacji dał nam nawet 30min na to by spokojnie pójść na punkt widokowy i porobić zdjęcia.
Droga Trolli rzeczywiście jest piękna, niesamowite jak Norwegowie potrafią wykorzystać naturę i połączyć ją z niezbędną nowoczesnością.
Szwed jechał dalej więc zabraliśmy się z nim do Stryn. Po drodze trzeba było przeprawić się promem 48Nok. W Stryn zrobiliśmy zakupy- fishboller 8,5Nok, chleb 5,5Nok i udaliśmy się szukać noclegu.
Oczywiście lalo jak z cebra. Przemakając do suchej nitki szliśmy wzdłuż głównej drogi E6 w poszukiwania skrawku ziemii dla naszego namiotu. I tak znaleźliśmy kilka metrów od drogi a duży krok od skalistego brzegu fjordu w jakiś krzakach miejsce na nasz nocleg. Niezbyt to było ciche, malownicze i wygodne miejsc, ale jak to mówią- "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"...
Nasze fishboller'y okazały się mocno kiepskie. Udało się nam je jakoś skończyć ale wiedzieliśmy czego już nie kupować.
Komentarze