Norweski dziennik namiotowy. Dzień 33
33 dzień to dzień ostatni naszej norweskiej wyprawy. Jednak zaczął się jak żaden inny.
Około godziny 9.20 kiedy to jeszcze trochę drzemaliśmy, ktoś zaczął "walić" do naszego namiotu. Okazało się, że to 3 strażników lotniska. Dialog był krótki:
- dzień dobry!
- dzień dobry.
- to nie miejsce kempingowe- to parking!
- tak, tak wiemy, proszę dać nam 20 minut już się zbieramy.
- nie 20. 5 minut.
- dobrze, dobrze...
I tak będąc obserwowanym trzema bacznymi parami oczu strażników zwinęliśmy się w rekordowym czasie. Ale w sumie na taki czas pracowaliśmy całe 32 dni :D
Pora była wczesna i do odlotu daleko. Zajęliśmy więc stolik na lotnisku i zjedliśmy śniadanie. Później jeszcze nawet starczyło czasu żeby do końca poprzebierać się z piżam, założyć "czyste majtki" na powrót do domu i zaparzyć kawę.
Lot minął szybko i spokojnie. Norwegia pożegnała nas błękitnym niebem zlewającym się wraz z wysokością z morzem w jedną wielką niebieską przestrzeń...
Około godziny 9.20 kiedy to jeszcze trochę drzemaliśmy, ktoś zaczął "walić" do naszego namiotu. Okazało się, że to 3 strażników lotniska. Dialog był krótki:
- dzień dobry!
- dzień dobry.
- to nie miejsce kempingowe- to parking!
- tak, tak wiemy, proszę dać nam 20 minut już się zbieramy.
- nie 20. 5 minut.
- dobrze, dobrze...
I tak będąc obserwowanym trzema bacznymi parami oczu strażników zwinęliśmy się w rekordowym czasie. Ale w sumie na taki czas pracowaliśmy całe 32 dni :D
Pora była wczesna i do odlotu daleko. Zajęliśmy więc stolik na lotnisku i zjedliśmy śniadanie. Później jeszcze nawet starczyło czasu żeby do końca poprzebierać się z piżam, założyć "czyste majtki" na powrót do domu i zaparzyć kawę.
Lot minął szybko i spokojnie. Norwegia pożegnała nas błękitnym niebem zlewającym się wraz z wysokością z morzem w jedną wielką niebieską przestrzeń...
Komentarze