Węgierska majówka - pulsująca zielenią!
Odpoczynku nam w tym roku jeszcze mało ;) wiec wybraliśmy się i na majówkę, korzystając z korzystnego ułożenia wolnych dni.
Tokaj powitał nas dnia pierwszego, choć już nie po raz pierwszy. Nocleg znaleźliśmy właściwie na starówce. Ta po całodziennej podróży ukoiła nas ciszą, spokojem, odpoczynkiem i winnym wszystkiemu Tokajem :) Oczywiście Langosza także nie zabrakło :)
A propos Tokaju znaczy samego wina.
"Nie bez powodu słowo „legenda" znacznie częściej odnosi się w stosunku do Tokaju niż do jakiegokolwiek innego trunku. Kiedy Węgry w 1949 roku wpadły w ręce komunistów, zaczął się gwałtowny spadek jakości wina, uważanego zgodnie za najwykwintniejszy w Europie Wschodniej. Słynne stoki i majątki w Górach Tokajskich, zachodnim przedłużeniu Karpat, straciły swóją tożsamość. Większość została wywłaszczona, a ich wina zostały zunifikowane w ogromnych wytwórniach kolektywnych. Zrezygnowano ze stromych stoków, a winorośle sadzono na płaskich terenach, redukując zagęszczenie drzewek z 10 000 do 2500 na hektar, chcąc wydobyć z nich absurdalnie wysokie zbiory. Aby zrozumieć skale tego barbarzyństwa, można spróbować sobie tylko wyobrazić, że chateaux w Medoc wysyłałyby wszystkie swoje wina do jednej jedynej piwnicy, gdzie razem przechodziłyby proces dojrzewania, rozlewania, a następnie pasteryzacji. Po 50 latach po winach Lafite i Latoour nie pozostałby nawet cień wspomnienia.
Tokaj jest wszak legendą już od 400 lat. Chyba tylko na temat francuskiego szampana powstało równie wiele anegdot. Z kart historii dowiadujemy się, jak z owoców dotkniętych szlachetną pleśnią powstało bujne Tokaji Aszu. Nie był to bowiem przypadek, lecz efekt metodycznego działania kapłana Szepsy rodziny Rakoczych w ich winnicy Oremus w roku 1650.
Opowiada się też, że w 1703 roku wielki patriota książę Rakoczy z Transylwanii dzięki tokajowi zyskał wsparcie Ludwika XIV w walce przeciwko panowaniu Habsburgów. Podobno car Piotr Wielki specjalnie utrzymywał oddział kozaków w Tokaju, aby eskortowali przeznaczone dla niego dostawy wina; Tokaj zajął też stałe miejsce przy łożach możnych ówczesnego świata ze względu na swoją cudowną zdolność do wzmacniania potencji.
Nazwa wina wzięła się od węgierskiego Tokaju - to nazwa miasta i regionu winiarskiego, z którego ono pochodzi. Tokaj był pierwszym winem, które świadomie było przyrządzane z owoców dotkniętych szlachetną pleśnią - sto lat przed winem reńskim i chyba dwa wieki przed sauternes. W Tokaju spełnione są wszelkie warunki, by powstała szlachetna pleśń.
Góry Zemplen mają pochodzenie wulkaniczne. Rzeki Bodrog i Cisa spotykają się u południowego szczytu łańcucha, gdzie nad Tokajem i Tarcal wznosi się góra Kopashegy. Znad niziny napływają ciepłe letnie wiatry, góry zapewniają osłonę, a nadciągające znad rzeki mgły sprzyjają powstawaniu grzyba Botrytis. W październiku często świeci słońce.
Z trzech odmian winorośli w dzisiejszym Tokaju 70% przypada na późno dojrzewające, kwaskowate, bardzo podatne na szlachetną pleśń owoce furmint o cienkich skórkach, 20 -25% na owoce harslevelu, wprawdzie nie tak podatne na ataki grzyba, ale za to bogatsze w cukier i aromaty. Furmint i harslevelu są często razem zbierane, wyciskane i poddawane fermentacji. Udział rzędu 5-10% ma owoc muscat blanc, na Węgrzech zwany sargamuskotaly." Wielki Atlas Win Świata
Słów jeszcze kilka na temat samych szczepów węgierskich win:
Rankiem człapiąc po bułki można było niezmęczonym okiem i duchem zerknąć na starówkę. Za wielka to ona nie jest. Ale kilka miejsc wartych zobaczenia a nawet wejścia do wnętrza się znajdzie: piwnice Rakocziego,
Muzeum Tokajskie, cerkiew obrządku moskiewskiego,
i kościół katolicki z początku XX w.
My na grubsze zwiedzanie tym razem czasu nie znaleźliśmy, ruszając po śniadaniu w dalsza podróż.
Czas natomiast znalazł się , by wjechać komuś wprost w winnice. Znaczy żeby popatrzeć - nie staranować. Póki co bardziej drewniane niż zielone gałązki zaczynały się piąć, tworząc po horyzont równe, winnicowe rządki.
Kolejnym punktem postoju był Miszkolc a dokładniej informacja turystyczna w jego centrum. Tam dostaliśmy mapki Gór Bukowych i kilka potrzebnych informacji i ruszyliśmy do miejscowości Omassa, znajdującej się w sercu Gór Bukowych. Tam mała kawa i w drogę.
Trafiliśmy nie dość, że na piękną, słoneczną pogodę to jeszcze rewelacyjną zieleń - taką świeżą, soczystą wręcz buchającą z koron drzew.
Doszliśmy do wyciągów narciarskich
i przez wierzchołek góry zrobiliśmy pętlę z powrotem do Omassy.
Odrobina wysiłku dobrze nam zrobiła. A jeszcze lepiej zrelaksowały nas tureckie łaźnie w Egerze, w którym zatrzymaliśmy się na noc.
Nocleg znaleźliśmy tuż przy samej twierdzy w Egerze - nasze podwórze graniczyło z jej murami. Miejsce super tylko pani właścicielka była kompletną histeryczką i zamiast zameldować się w 15 min zajęło to pewnie z godzinę...
Na szczęście życie w Egerze szybko nie cichnie i bez problemu udało się jeszcze załapać na kolację gdzieś w przytulnej uliczce starówki...
Tokaj powitał nas dnia pierwszego, choć już nie po raz pierwszy. Nocleg znaleźliśmy właściwie na starówce. Ta po całodziennej podróży ukoiła nas ciszą, spokojem, odpoczynkiem i winnym wszystkiemu Tokajem :) Oczywiście Langosza także nie zabrakło :)
A propos Tokaju znaczy samego wina.
"Nie bez powodu słowo „legenda" znacznie częściej odnosi się w stosunku do Tokaju niż do jakiegokolwiek innego trunku. Kiedy Węgry w 1949 roku wpadły w ręce komunistów, zaczął się gwałtowny spadek jakości wina, uważanego zgodnie za najwykwintniejszy w Europie Wschodniej. Słynne stoki i majątki w Górach Tokajskich, zachodnim przedłużeniu Karpat, straciły swóją tożsamość. Większość została wywłaszczona, a ich wina zostały zunifikowane w ogromnych wytwórniach kolektywnych. Zrezygnowano ze stromych stoków, a winorośle sadzono na płaskich terenach, redukując zagęszczenie drzewek z 10 000 do 2500 na hektar, chcąc wydobyć z nich absurdalnie wysokie zbiory. Aby zrozumieć skale tego barbarzyństwa, można spróbować sobie tylko wyobrazić, że chateaux w Medoc wysyłałyby wszystkie swoje wina do jednej jedynej piwnicy, gdzie razem przechodziłyby proces dojrzewania, rozlewania, a następnie pasteryzacji. Po 50 latach po winach Lafite i Latoour nie pozostałby nawet cień wspomnienia.
Tokaj jest wszak legendą już od 400 lat. Chyba tylko na temat francuskiego szampana powstało równie wiele anegdot. Z kart historii dowiadujemy się, jak z owoców dotkniętych szlachetną pleśnią powstało bujne Tokaji Aszu. Nie był to bowiem przypadek, lecz efekt metodycznego działania kapłana Szepsy rodziny Rakoczych w ich winnicy Oremus w roku 1650.
Opowiada się też, że w 1703 roku wielki patriota książę Rakoczy z Transylwanii dzięki tokajowi zyskał wsparcie Ludwika XIV w walce przeciwko panowaniu Habsburgów. Podobno car Piotr Wielki specjalnie utrzymywał oddział kozaków w Tokaju, aby eskortowali przeznaczone dla niego dostawy wina; Tokaj zajął też stałe miejsce przy łożach możnych ówczesnego świata ze względu na swoją cudowną zdolność do wzmacniania potencji.
Nazwa wina wzięła się od węgierskiego Tokaju - to nazwa miasta i regionu winiarskiego, z którego ono pochodzi. Tokaj był pierwszym winem, które świadomie było przyrządzane z owoców dotkniętych szlachetną pleśnią - sto lat przed winem reńskim i chyba dwa wieki przed sauternes. W Tokaju spełnione są wszelkie warunki, by powstała szlachetna pleśń.
Góry Zemplen mają pochodzenie wulkaniczne. Rzeki Bodrog i Cisa spotykają się u południowego szczytu łańcucha, gdzie nad Tokajem i Tarcal wznosi się góra Kopashegy. Znad niziny napływają ciepłe letnie wiatry, góry zapewniają osłonę, a nadciągające znad rzeki mgły sprzyjają powstawaniu grzyba Botrytis. W październiku często świeci słońce.
Z trzech odmian winorośli w dzisiejszym Tokaju 70% przypada na późno dojrzewające, kwaskowate, bardzo podatne na szlachetną pleśń owoce furmint o cienkich skórkach, 20 -25% na owoce harslevelu, wprawdzie nie tak podatne na ataki grzyba, ale za to bogatsze w cukier i aromaty. Furmint i harslevelu są często razem zbierane, wyciskane i poddawane fermentacji. Udział rzędu 5-10% ma owoc muscat blanc, na Węgrzech zwany sargamuskotaly." Wielki Atlas Win Świata
Słów jeszcze kilka na temat samych szczepów węgierskich win:
Rankiem człapiąc po bułki można było niezmęczonym okiem i duchem zerknąć na starówkę. Za wielka to ona nie jest. Ale kilka miejsc wartych zobaczenia a nawet wejścia do wnętrza się znajdzie: piwnice Rakocziego,
Muzeum Tokajskie, cerkiew obrządku moskiewskiego,
i kościół katolicki z początku XX w.
My na grubsze zwiedzanie tym razem czasu nie znaleźliśmy, ruszając po śniadaniu w dalsza podróż.
Czas natomiast znalazł się , by wjechać komuś wprost w winnice. Znaczy żeby popatrzeć - nie staranować. Póki co bardziej drewniane niż zielone gałązki zaczynały się piąć, tworząc po horyzont równe, winnicowe rządki.
Kolejnym punktem postoju był Miszkolc a dokładniej informacja turystyczna w jego centrum. Tam dostaliśmy mapki Gór Bukowych i kilka potrzebnych informacji i ruszyliśmy do miejscowości Omassa, znajdującej się w sercu Gór Bukowych. Tam mała kawa i w drogę.
Trafiliśmy nie dość, że na piękną, słoneczną pogodę to jeszcze rewelacyjną zieleń - taką świeżą, soczystą wręcz buchającą z koron drzew.
i przez wierzchołek góry zrobiliśmy pętlę z powrotem do Omassy.
Odrobina wysiłku dobrze nam zrobiła. A jeszcze lepiej zrelaksowały nas tureckie łaźnie w Egerze, w którym zatrzymaliśmy się na noc.
Nocleg znaleźliśmy tuż przy samej twierdzy w Egerze - nasze podwórze graniczyło z jej murami. Miejsce super tylko pani właścicielka była kompletną histeryczką i zamiast zameldować się w 15 min zajęło to pewnie z godzinę...
Na szczęście życie w Egerze szybko nie cichnie i bez problemu udało się jeszcze załapać na kolację gdzieś w przytulnej uliczce starówki...
Komentarze
part 2?
Feel free to visit my website Haarausfall stoppen
for top information
Also visit my blog post; interesting story ()