Wietnamsko - laotańska pętla. Dzień 32 Paksong i plantacje kawy
Z rana wybraliśmy się do miejscowości Paksong. Bilety po 20.000 kipów.
Miasteczko ogólnie brzydkie. Są tam cztery guesthoue'y na krzyż (z czego dwa pierwsze można szukać przy głównej drodze lecącej przez Paksong a dwa kolejne wychodząc na lewo główną bramą z bazaru w okolicy drugiego skrzyżowania). Kilka obskurnych knajpek, w których przez pierwsze pół godziny nie zauważają klienta, a jak już zauważą to później kasują jak białego a nie normalnie jak resztę. Tak więc upolowanie czegoś do jedzenia jest tam trudne dodatkowo dlatego, że po angielsku to tam nikt nie mówi.
Do Paksongu jednak ściągnęły nas plantacje kawy, których w okolicy jest całe mnóstwo. Jest tam też okazja spróbować lokalnej kawy, która trzeba przyznać, smakuje naprawdę nieźle.
Przy głównej drodze jest kawiarnia, w której taką właśnie kawę z własnej uprawy można wypić.
Można tam też umówić się na treking po plantacjach i warsztaty dotyczące kawy (20.000kipow od osoby). Nam jednak się to nie udało, bo mąż właścicielki, który się tym zajmuje właśnie wyjechał.
Wybraliśmy się więc sami na trening po plantacjach kawy. I trzeba przyznać, że przy zachodzącym słońcu wyglądają niezwykle urokliwie...
Miasteczko ogólnie brzydkie. Są tam cztery guesthoue'y na krzyż (z czego dwa pierwsze można szukać przy głównej drodze lecącej przez Paksong a dwa kolejne wychodząc na lewo główną bramą z bazaru w okolicy drugiego skrzyżowania). Kilka obskurnych knajpek, w których przez pierwsze pół godziny nie zauważają klienta, a jak już zauważą to później kasują jak białego a nie normalnie jak resztę. Tak więc upolowanie czegoś do jedzenia jest tam trudne dodatkowo dlatego, że po angielsku to tam nikt nie mówi.
Do Paksongu jednak ściągnęły nas plantacje kawy, których w okolicy jest całe mnóstwo. Jest tam też okazja spróbować lokalnej kawy, która trzeba przyznać, smakuje naprawdę nieźle.
Przy głównej drodze jest kawiarnia, w której taką właśnie kawę z własnej uprawy można wypić.
Można tam też umówić się na treking po plantacjach i warsztaty dotyczące kawy (20.000kipow od osoby). Nam jednak się to nie udało, bo mąż właścicielki, który się tym zajmuje właśnie wyjechał.
Wybraliśmy się więc sami na trening po plantacjach kawy. I trzeba przyznać, że przy zachodzącym słońcu wyglądają niezwykle urokliwie...
Komentarze